Dawno się tak nie wynudziłem... Poza dobrą obsadą, nie ma w tym filmie nic godnego uwagi. Zamiast go oglądać polecam przeczytanie recenzji - zaoszczędzicie ponad 90 minut.
Masz racje, nie wybuchają głowy, krew nie leje się litrami, nie spadają bomby i nie ma wspaniałego bohatera który w pojedynkę wykańcza armię Vietkongu (Rambo któremu dałeś 8/10). Nuda straszna, strata czasu.
Dokładnie tak! "John Rambo" oceniłem na 8, ponieważ jest to film utrzymany w konwencji wcześniejszych części, do których mam sentyment. Co do scen - no niestety tak zachowuje się ludzkie ciało po wejściu na minę, czy postrzeleniu z broni artyleryjskiej.
Wracając do głównego tematu, w filmie "Niebezpieczny umysł" nie dzieje się zupełnie nic. Faktycznie jest to dramat. Natomiast to, że jest to jak wynika z opisu "fikcyjna biografia" - to jest już szczyt głupoty. Znam z naszej polskiej, szarej rzeczywistości takie "fikcyjne biografie" i mam ich dosyć. Tyle, pozdrawiam.
Mylisz się. Nie można nazwać tego fikcyjną biografią. W swojej autobiograficznej książce "Confessions of a Dangerous Mind" wydanej w 1984, Chuck Barris stwierdził, że pracował dla CIA. W wywiadach ani tego nie potwierdza, ani nie zaprzecza... Poczytaj wiki... Co do filmu, oglądałem go pierwszy raz w wieku 14 lat. Wyłączyłem w połowie, z nudów. Jakieś 2-3 lata później obejrzałem raz jeszcze i stwierdziłem, że jest genialny. Teraz jest bez wątpienia jednym z lepszych filmów, jakie widziałem.
Mnie film też nie zachwycił. Oczywiście na forum powinno się podać argumenty, by uniknąć ripost typu: nie dorosłeś do tego filmu, jak Ci się podoba film "X" to nie mamy o czym rozmawiać itd.
Powiem więc tak: Dobre filmy mnie połykają, na kilkadziesiąt minut jestem w środku. Ten film oglądałem, ale nie czułem. Co mi po dobrych aktorach, historii, gdy film nie wywołuje emocji czy refleksji.
Dodam jeszcze niepokornie, że według mnie Sam Rockwell przeszarżował postać Chucka.